To był zwyczajny poranek. Wyszedłem na zewnątrz wyrzucić śmieci i nagle zobaczyłem coś, co kazało mi się zatrzymać w pół kroku:
ŻÓŁTY KABEL przedłużacza przeciągnięty przez mój ogród jak wąż.
Najpierw pomyślałem, że ktoś robi sobie żart.
Ale nie — kabel był PODŁĄCZONY prosto do gniazdka, które mam za domem.
A drugi koniec?
Prowadził prosto do garażu mojego sąsiada.
Mówią, że człowiek głupieje z wrażenia — ja zgłupiałem kompletnie.
🔥 Konfrontacja: „TO JEST NA MOIM LICZNIKU!”
Poszedłem do niego, cały czerwony ze złości.
On stał w garażu, jakby nic się nie stało, popijając kawę z puszki.
Mówię:
— Dlaczego bierzesz prąd z mojego domu?! To jest moja energia, mój licznik!
A on…
UŚMIECHA SIĘ.
Tak, jakby rozmawiał z dzieckiem.
I mówi:
— Daj spokój, przecież to tylko kilka groszy. Nic wielkiego.
Mogłem przysiąc, że we mnie coś eksplodowało.
Nie chodziło o pieniądze — chodziło o szacunek.
O fakt, że nie pytał.
Że uznał, że może podłączyć się do mojego prądu jak do darmowego bankomatu.
Powiedziałem mu, że odłączam wszystko i że koniec z takimi numerami.